„Nie tylko dekoracja” - wystawa pasteli autorstwa Agaty Typiak Maciągowskiej

Data: 12-05-2023

Zapraszamy na wystawę pasteli „Nie tylko dekoracja” autorstwa Agaty Typiak Maciągowskiej.

Inauguracja wystawy odbędzie się podczas spotkania „Magia drzew”. Wystawa będzie eksponowana do połowy września 2023 r., zapraszamy w godzinach naszej pracy. Przed przyjazdem warto upewnić się, czy jesteśmy w siedzibie (CIEE, ul. Polanki 51, Gdańsk), czasami wszyscy pracujemy w terenie.

Od autorki:

Pejzaże i kwiaty zaczęłam malować dla przyjemności. Były dla mnie odskocznią od wymagających dużej precyzji i uwagi portretów. Mówiłam wtedy, że maluję przyrodę dla rozluźnienia. Obserwacja natury zawsze sprawiała mi radość i właśnie tym odczuciem chciałam podzielić się z innymi. Pragnęłam, by każdy mógł doświadczyć przyjemności wynikającej z obcowania z pięknem krajobrazu.

To podejście nadal mi towarzyszy, wciąż leży u podstaw mojej pracy. Jest w jakimś sensie naturalne dla mojej twórczości, jest też odrobinę naiwne. Naiwne, bo pomija wiele aspektów rzeczywistości, skupiając się tylko na wrażeniach estetycznych. Jest proste w pierwotnym znaczeniu, podstawowe, nieskażone. Mimo to mogłoby wystarczyć, a jednak z czasem zaczęłam odkrywać, że malowanie przeze mnie natury stało się czymś więcej.

Pierwszym zdarzeniem, które skierowało moją refleksję na nowe tory, była kilkukrotna wizyta na Warmii. Trafiłam wtedy na okres kwitnienia zdziczałych łubinów, które opanowały ogromne obszary łąk. Widok zapierał dech, kojarzył mi się z polami lawendy we Francji, choć tu w wydaniu bardziej dzikim, a przez to też bardziej romantycznym. Wykonałam wtedy serię zdjęć, a także kilka pasteli. Z przyjemnością wracałam tam z każdą kolejną wizytą, aż do momentu gdy zastałam skoszone łąki. Doznałam sporego szoku. Eksplozja kolorów i kształtów zamieniła się w hektary martwych roślin, na których uwijały się bociany, lisy i inne drapieżniki, szukające łatwego łupu. Zdałam sobie wtedy sprawę, że namalowane obrazy utrwaliły to, co właśnie dość gwałtownie przestało istnieć. Moje prace stały się zapiskiem przeszłości.

Drugi moment zmiany mojego myślenia o malowaniu pejzaży zdarzył się, gdy ukończyłam obraz przedstawiający Most Weisera w Gdańsku. Było to miejsce wyjątkowe, nie tylko ze względu na swoje powiązanie z literaturą, ale także dlatego, że stanowiło ulubioną trasę okolicznych mieszkańców, a także moją. Znałam ją od wczesnego dzieciństwa, gdy prowadzała mnie tam mama.

Most spinał dwie strony niewielkiego wąwozu, porośniętego lasem. Dołem biegła szeroka droga wydeptana przez pokolenia spacerowiczów. Nawet w najgorsze upały można było zaznać tam chłodu i jakiegoś zadziwiającego spokoju. Uwielbiałam tamtędy chodzić, odpoczywałam tam jak nigdzie indziej.

Gdy skończyłam malowanie obrazu, doznałam dziwnego odczucia. W tym momencie wąwóz już nie istniał, a przynajmniej nie był już taki jak na obrazie. Wycięto drzewa, zburzono most i postawiono nowy, a w miejscu drogi położono tory. Teraz jeździ tędy kolejka miejska. Z magii i niezwykłości tego miejsca, jego uroku, nie pozostało nic.

Obraz malowałam na podstawie zdjęć, które zrobiłam kilka lat wcześniej. Było to tak, jakbym malowała wspomnienie, próbował ożywić ducha miejsca. Miejsca utraconego bezpowrotnie.

Moje nowe podejście do malowania przypieczętowała ostatecznie wyprawa na Biebrzę w 2020 roku. Pojechałam tam razem z moim bratem, ornitologiem, który chciał zbadać skutki dużego pożaru, jaki wydarzył się tam miesiąc wcześniej. Na miejscu zastaliśmy odradzającą się przyrodę. Była wiosna, rośliny szalały, miejsca gdzie przeszedł pożar były nawet bardziej zielone, gdyż z zielenią nie konkurowały tam uschnięte zeszłoroczne rośliny. Tylko kikuty krzaków i osmalone pnie drzew świadczyły o tym, co tam zaszło.

Obrazy z Biebrzy malowałam już z nowym podejściem. Choć dalej przedstawiały piękno przyrody, ja miałam poczucie pewnej nieuchronności zmian. I nie była to zmiana jaką spowodował pożar. Jak poinformował nas lokalny przewodnik, pożary zdarzają się tam często, zwykle rozniecane przez ludzi. Wcześniej nie przyjmowały one jednak takiej skali. To w końcu Biebrza, tereny podmokłe. Przewodnik doradzał nam wzięcie kaloszy, mówił, że tam gdzie idziemy o tej porze roku, wody może być po kolana. Tymczasem całą trasę przeszliśmy suchą nogą, wzbijając pachnący dymem pył. I to właśnie jest ta zmiana: ogarniająca wszystko, potężna i prawdopodobnie nieodwracalna.

Coraz częściej, gdy maluję pejzaże, nachodzi mnie myśl, jak długo będzie nam dane cieszyć się takimi widokami. Rozwija się we mnie smutna refleksja, że przywykliśmy traktować naturę jako coś oczywistego, jako tło naszego życia, wydaje nam się, że została stworzona dla naszego dobrego samopoczucia, przyjemności i radości. Tymczasem przyroda jest czymś pierwotnym, podstawowym i niezbędnym. Jest początkiem i końcem wszystkiego. Czy zniszczymy ją sami, niefrasobliwie, bo potrzebna jest nam jakaś kolejna rzecz, bo nie można powstrzymać rozwoju? Czy nasze, wciąż jeszcze dominujące, podejście do świata i naszego w nim miejsca doprowadzi nas do punktu bez powrotu? Czym wobec tego staje się ten obraz, ten zwykły, nieco naiwny pejzaż, starający się ukazać piękno? Na myśl przychodzi mi tylko jedno, że moje prace „z natury” stają się czymś w rodzaju zapisku, wizualnego dziennika, subiektywnego dokumentu. Żeby choć coś zostało, żeby pozostał jakiś ślad. Co więcej, mojej pracy coraz częściej towarzyszy poczucie, że należy się spieszyć.

Agata Typiak Maciągowska urodziła się i tworzy w Gdańsku. Jest absolwentką Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Bydgoszczy oraz Uniwersytetu Gdańskiego – kierunek Filozofia.

Interesuje ją człowiek jako osoba tu i teraz, ale też jako ciąg zdobytych doświadczeń – osobista historia. Swoją fascynację rozwijała przez lata nie tylko na polu artystycznym, ale również filozoficznym i psychologicznym. Przebyte studia i liczne warsztaty umożliwiły jej obranie unikatowego punktu widzenia na nas, ludzi, nasze wytwory, całą cywilizację. W procesie twórczym może dzięki temu postępować w głąb, usuwać maski, które zakładamy na co dzień, by w końcu dotrzeć do tego, co trwałe i prawdziwe.

Swoje obrazy wystawiała w Gdańsku, Starogardzie Gdańskim i Świeciu.

"Ostatni blask jesieni", Agata Typiak Maciągowska