W kilku słowach o Nocy Sów z Wdzydzkim Parkiem Krajobrazowym

Data: 08-03-2023
Początek spaceru. Widok na jezioro i las w świetle zachodzącego Słońca. fot. Maja Greinke grafika
Uczestnicy sowiego spaceru. fot. Maja Greinke grafika
Uczestnicy wsłuchani w nocne odgłosy lasu. fot. Maja Greinke grafika
Lampiony z sowami fot. Aneta Sberg grafika

W pierwotnej wersji postu miało być krótko i na temat, ale…. nie wyszło, bo czasami każdy ma ochotę napisać coś więcej i przynajmniej po części oddać nastrój, piękno i wyjątkowość jakiegoś miejsca czy sytuacji. Za co z góry przepraszam i dziękuję za wyrozumiałość.

W miniony piątek wraz z grupą miłośników przyrody i sympatyków Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego wybraliśmy się na edukacyjny spacer poświęcony sowiej tematyce.  Dlaczego byli to miłośnicy przyrody i Parku? Bo jak inaczej nazwać grupę ludzi, którzy zamiast w piątkowe popołudnie odpoczywać i delektować się wolnym wieczorem postanowili z własnej woli, zaopatrzeni w latarki i ciepły strój  wybrać się na dwugodzinny spacer po lesie? Wszyscy zjawili się punktualnie o 17:30, więc bez zbędnego ociągania wyruszyliśmy na blisko czterokilometrową wycieczkę. Pogoda była wręcz wymarzona, ostatnie promienie zachodzącego Słońca barwiły niebo na różowo, a delikatny wiatr, który na początku wydawał się być dość nieprzyjemny,  po chwili ucichł i towarzyszące mu uczucie chłodu minęło. Z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej i wbrew pozorom wcale nie było tak strasznie, bo przez cały czas towarzyszył nam Księżyc (prawie w pełni). Trasa wycieczki jak i samo miejsce jest dość niezwykłe. Wyruszyliśmy spod leśniczówki pod Kościerzyną i udaliśmy się w kierunku jeziora Księżego, mijając użytek ekologiczny „Księże Łąki” w półmroku bez trudu wypatrzyliśmy parę żurawi okupujących już swój rewir lęgowy. Idąc dalej po prawej stronie rozciągał się widok na niewielkie śródleśne jezioro, a z lewej strony na rezerwat przyrody „Czapliniec”. Tuż za jeziorem swój początek ma druga, co do wielkości rzeka Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego - Trzebiocha gdzie króluje bóbr. Zbudował tam kilka tam bobrowych dzięki czemu cały ten obszar znalazł się pod wodą. Na szczęście są to dość niedostępne leśne tereny więc zdaje się to nikomu nie przeszkadzać.

Ja tu o pogodzie i pięknych okolicznościach przyrody, a przecież miało być o sowach. Te towarzyszyły nam praktycznie od samego początku, najpierw w formie lampionów, a później również wokalnie.  Metodą prób i błędów wykonaliśmy lampiony z wizerunkiem wybranych sów występujących na ternie Parku i rozstawiliśmy od najmniejszego do największego gatunku na trasie wycieczki. Lampiony towarzyszyły nam już do końca spaceru, dzięki czumu mogliśmy znacząco ograniczyć użycie latarek, ale nie była to jedyna ich zaleta. Prowadząc zajęcia czy wycieczki staram się ułożyć chociażby ogólny plan tego co trzeba i warto powiedzieć, o czym należy wspomnieć i co powinni zapamiętać uczestnicy. Podczas wycieczek warto to sobie dodatkowo umiejscowić w czasie i przestrzeni, a tym razem dzięki sowim lampionom udało się nie zapomnieć o żadnym gatunku. Temat sów jest fascynujący  i bardzo obszerny, ich liczne przystosowania, budowa, siedliska jakie zamieszkują, techniki łowów,  zachowania godowe czy zagrożenia i możliwości ochrony, wszystko to może być oddzielnym tematem. Mamy nadzieję, że pomimo ograniczenia czasowego udało nam się zainteresować tematem i zwrócić uwagę na potrzebę ochrony tej grupy zwierząt. Bardziej zainteresowanych odsyłamy do literatury fachowej i na stronę Stowarzyszenia Ochrony Sów http://sowy.sos.pl/.

Ogłaszając i umawiając się na wycieczki i spacery tematyczne trudno nam przewidzieć pogodę i nigdy nie gwarantujemy, że zobaczymy czy usłyszymy interesujące nas zwierzę (z roślinami jest trochę łatwiej).  W końcu mamy w zamiarze obcować z dziką i nieprzewidywalną przyrodą. Okres przedwiośnia, czy też późnej zimy to czas lęgowy i godowy części sów. To właśnie teraz przy sprzyjających warunkach pogodowych możemy usłyszeć nawoływania i pohukiwania sów zajmujących swoje terytoria lęgowe. Nie inaczej było w piątkowy wieczór. Co pewien czas zatrzymywaliśmy się i w zupełnej ciszy wsłuchiwaliśmy się w nocne odgłosy lasu. Przy bodajże trzecim przystanku, na początku z pewnym niedowierzaniem i niepewnością gdzieś z oddali usłyszeliśmy pierwszy sowi głos. Idąc w jego kierunku już na kolejnym przystanku każdy z uczestników mógł się wsłuchać w charakterystyczne dla samca puszczyka pohukiwania. Wciąż zbyt daleko aby dostrzec go wzrokiem, ale na tyle blisko aby bez problemu rozpoznać jego głos.

Wszystkim uczestnikom i miłośnikom bardzo dziękujemy za cudowny wieczór i zapraszamy w maju, może na początku czerwca (w zależności od pogody) na kumaki.

Poniżej nagranie głosu puszczyka.